fot.Michał Wróblewski
Nie sposób dziś wyrokować czyje kule – polskie czy niemieckie – przestrzeliły latarenkę, ani czy były to trafienia przypadkowe czy celowe.
Na budynku przy ul. Sandomierskiej 6 w Warszawie, wzniesionym w 1938 roku przez inż.Zygmunta Gadomskiego, wisi latarenka adresowa w kształcie metalowo-szklanego lampionu. Na dwóch jej ściankach widnieje nazwa ulicy Sandomierskiej, poniżej znajduje się blaszana cyfra „6” o malowniczym wykroju, przypominającym krzywiki kreślarskie. Wyróżnia ją precyzja wykonania i dbałość o detal, tak charakterystyczne dla rzemiosła z czasów międzywojnia.
Coś jeszcze odróżnia latarenkę przy Sandomierskiej 6 od licznych w mieście, podobnych do niej lampionów. Znakiem szczególnym są widoczne ślady po dwóch przestrzelinach, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, pochodzące z okresu powstania warszawskiego. Zostały odkryte podczas renowacji latarenki, wykonywanej wiosną tego roku. Obie kule przeszyły ją na wylot. Jedna przebiła blaszaną krawędź lewej ścianki. Strzał najprawdopodobniej padł z otwartego podwórka, mieszczącego się po przeciwnej stronie ulicy. Drugi strzał oddany był równolegle do elewacji budynku. Być może zza węgła sąsiedniej kamienicy pod numerem 8, przy skrzyżowaniu z ul. Narbutta. Kula trafiła w lewy dolny róg lewej ścianki i przeleciała przez jej wnętrze równolegle do ścianki tylnej.
W trakcie renowacji zdecydowano o pozostawieniu otworów po kulach bez żadnych ingerencji. To między innymi dzięki takim historycznym detalom, pamięć o burzliwych dziejach miasta pozostaje wciąż żywa i bliska. Skłaniają one do refleksji nad losem dawnych mieszkańców Warszawy. Unaoczniają, jak musieli czuć się w czasie powstania, gdy przypadkowa (bądź nie) kula, mogła dosięgnąć człowieka w każdej chwili.