fot. Kinga Wołujewicz
Wspomnienia z dzieciństwa: Sokoły i Zamsz
Z czasów dzieciństwa pamiętam taką uroczą cukiernię, w której zawsze była kolejka i przepyszne babeczki sernikowe z polewą czekoladową. I najlepsze „sokoły” w całym świecie. Aha, „sokoły” to takie trójkątne, lekkie bezy z kremem kawowym w środku. Po prostu majstersztyk!
Cukiernia znajdowała się w bramie, blisko nieistniejącego już Teatru Nowego, z którego niegdysiejszych drzwi wyzierają dziś kasy sklepowe znanej, ekspresowej sieciówki. Cukiernia była „po schodkach”, malutka, na 4-5 klientów. Dzieciaki czekały na dorosłych śliniąc się pod drzwiami. Prowadziły ją starsze panie, a ciasta i torty w ich wykonaniu miały nieziemski smak.
Niedaleko cukierni, po drugiej stronie ulicy Puławskiej, na ścianie jednej z kamienic widnieje napis – SPRAWDZONO MIN NIE MA ZAMSZ. Pamiętam ten napis ze szczenięcych lat, kiedy wpadaliśmy do cioci na imieniny i na te ciastka z cukierni. Przyznaję szczerze – nie rozumiałam co oznacza ten tajemniczy kod, ale fascynował mnie. Wtedy był to brzydki bazgroł, szpecący kamienicę…a dziś – historia.
Napis umieścili saperzy Wojska Polskiego podczas akcji rozminowywania Warszawy w 1945 roku. Podobno takich napisów jest więcej – na Ochocie, Mokotowie i w Śródmieściu. Dla ówczesnych mieszkańców był sygnałem, że mogą tu bezpiecznie powrócić i rozpocząć odbudowę swojego nowego życia. Cukierni po schodkach już nie ma, ale napis pozostał. Można go znaleźć na ul. Narbutta pod numerem 3a. Teraz chroni go tafla szkła.