fot. Wera W.
Aby jeść zdrowo najlepiej założyć własny ogródek, zapłacić majątek w sklepie ekologicznym albo znaleźć taką perełkę jak ja – rolnika godnego zaufania.
Dobre jedzenie powinno być uprawiane w naturalnych warunkach, bez użycia chemii. Powinno mieć odpowiedni aromat, kolor i smak. Dla mnie ważni są także ludzie, którzy przyczynili się do jego powstania.
U zbiegu ulicy Rzymowskiego i Gotarda znajduje się stary bazarek. Blaszane budki straszą swoją estetyką i przypominają o tym, jak dziwnym, architektonicznym tworem jest Warszawa. Równocześnie kuszą swojskością i przywodzą na myśl dzieciństwo. Co poniedziałek rano jadę na bazarek po zakupy. To taki mój rytuał, którego wyczekuję.
Uwielbiam zapach warzyw pomieszany z ziemią, zapach kopru i kiszonych ogórków. Sprzedawca chętnie opowiada o roślinach, które kupuję, nierzadko dorzuca sympatyczny żarcik. Na bazarku jest wiele budek, ale ja mam jedną, ulubioną. Nie sposób jej przeoczyć, oznaczona jest bowiem kartonowym szyldem z ręcznie wykonanym napisem: „Swojskie warzywa i owoce z własnego ogrodu”. Sprzedawcami są pani Agnieszka – najmilsza osoba na świecie i pan Janusz – prawdziwa oaza spokoju. To rolnicy, którzy sami hodują żywność. Nie spotkasz u nich banana czy mandarynki, ponieważ sprzedają tylko to, co naturalnie rośnie w naszej szerokości geograficznej.
Od kilku miesięcy jestem ich stałą klientką. Ich warzywa mają naturalny kształt, owoce są aromatyczne i esencjonalne. Czasem można spotkać na nich wędrującego robaczka, ale jeśli przejdzie się ten „test”, to z pełnym zaufaniem można jeść i to jeść zdrowo:)