fot. Sejna
„Spacerując między blokami znaleźliśmy świetny przystanek dla ptaków. Na zdjęciu jest dokładna instrukcja obsługi garnuszka z ziarnem: »Ustawić się w kolejce, zjeść, zapukać w szybkę i podziękować mieszkańcom, ustawić się porządnie do odlotu i wyruszyć w dalszą trasę«. Cały proces wyglądał na dość łatwy, więc my też postanowiliśmy spróbować.”
„Trochę żal mi go tu zostawiać, kiedy tak pada” – powiedziałam. „Spokojnie, to typowy ptak miejski, da sobie radę w taką pogodę” – odparł on i ruszyliśmy dalej. Miałam jednak wątpliwości. Zima w Warszawie nigdy nie kojarzyła mi się najlepiej.
Być może dlatego, że stawiałam poprzeczkę nieco zbyt wysoko. Uważałam, że skoro śnieg zasypuje smętne chodniki i dróżki, mógłby się postarać trochę bardziej i nasypać parę metrów więcej, żeby zakryło też wielkie billboardy reklamowe. Niestety panorama Warszawy pozostawała wciąż szarobura od spodu i kolorowo porozrzucana od góry.
To nie tak, że wszystkie reklamy były złe. Czasami na wpół oderwane kartki wyglądały jak kreślone na szybko szkice, drgały na wietrze, jakby im się spieszyło gdzieś indziej. Czasem ludzie zrywali papier i zamiast reklamy sklepu albo strony internetowej, na resztce papieru można było dostrzec napis „kup coś”. Ten ostatni przypadek szczególnie przypadł mi do gustu i wtedy pierwszy raz pomyślałam, że i ja mogłabym czasem coś naszkicować na tej warszawskiej rzeczywistości.
Niedługo później wydrukowałam pierwszą serię małych, kolorowych ptaków do przyklejania tu i ówdzie. Takich bez znaczenia, bez reklamy i hasztagu, które nie miały być zorganizowaną akcją. Ich jedynym celem było umilenie moich ścieżek i wywołanie uśmiechu tych, którym udało się je przyłapać. Pierwsza dwunastka przysiadła na słupach i w autobusach. Specjalnie były tak papierowe, jak tylko się da, żeby się nie oszukiwać, że to jakiś pomnik. Większość z nich po jakimś czasie znikała, spłukana deszczem albo popsuta przez ludzi, ale jeden przetrwał zimę. Znalazłam go wiosną i pomyślałam, że skoro najwyraźniej podoba mu się w Warszawie, to głupio byłoby teraz przestać. Mam nadzieję, że Warszawie też się podobają.