– fot. autorka –
„Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie” – Mohandas Karamchand Gandhi
Gdy śnieg stopniał, okazało się, że wszystko jest zabetonowane.
Przyjechaliśmy do Warszawy z Krakowa, gdzie oboje studiowaliśmy architekturę. Bielany przypominają nam Nową Hutę. Z sentymentu postanowiliśmy zamieszkać na stołecznym osiedlu „Zdobycz Robotnicza”, zbudowanym w pobliżu Huty Warszawa w latach 50-tych. Dziś po PRL-owskiej atmosferze pozostały nazwa i charakterystyczna zabudowa. A my lubimy architekturę z tamtych lat. Jednakowe bloki, a pomiędzy nimi dużo przestrzeni. Tak wyglądało nasze podwórko.
Oszukała nas pora roku – wprowadziliśmy się tutaj w zimie i wtedy widać było tylko ogromne połacie pomiędzy blokami. Wyobrażałam sobie, że pod zwałami śniegu kryje się zieleń. Gdy śnieg stopniał, okazało się, że wszystko jest zabetonowane. Na podwórku nie ma trawy, a spod śniegu wyłaniają się psie kupy i krzywe chodniki. Nasze podwórko było po prostu szare. Ale my wierzyliśmy, że może tu być po prostu było ładnie. Przeszkód było kilka. Przede wszystkim podwórkowe zaniedbania i nieporządek, za które odpowiadali bliżej nieokreśleni oni.
Pomysł na pierwsze działanie zrodził się podczas spotkania wspólnoty. Sąsiadka Anka chciała z własnych pieniędzy posadzić drzewko na podwórku. O rany! O tym samym myśleliśmy! Na początku usłyszeliśmy, że to bez sensu. Przecież wszystko i tak ukradną albo zniszczą. Potem zarzut, że nasadzeń nie można robić bez projektu i zgody zarządzającego terenem ZGN-u. Nie przestraszyliśmy się. Grunt, że znaleźliśmy kogoś, kto myśli podobnie. My zajęliśmy się projektem, Ania wybrała gatunki drzew.
„Zasadź Drzewko”. To była nasza pierwsza akcja. Odbyła się w kwietniu. Pozytywnie nas zaskoczyła. Udało nam się zebrać wśród sąsiadów trochę pieniędzy i dużo chętnych do pomocy. Pomimo ograniczonych środków zmiana okazała się zauważalna.
Poszliśmy za ciosem. Dwa tygodnie później była akcja „Trawka dosiewka”. Potem kolejna: „Kwiatek na kwietnik”. Podczas „Trawki dosiewki” dosiewaliśmy i kosiliśmy trawniki. Kawał dobrej roboty wykonał sąsiad Marek ze swoją kosiarką. Codziennie wieczorem wychodziliśmy na podwórko ze szlauchem. Od razu pojawiali się też inni mieszkańcy, przede wszystkim dzieci.
W rok później nasze „małe duże” zmiany podwórkowe i sąsiedzkie działania zostały zauważone przez Urząd Dzielnicy. Dzięki wsparciu Miasta na naszym podwórku powstał plac rekreacji dla dzieci i dorosłych. Wspólnie z sąsiadami wybieraliśmy urządzenia do ćwiczeń, kolor i kształt ławek oraz śmietnika. Finał i rozmach naszych osiedlowych działań naprawdę nas wszystkich zaskoczył…