fot. Maria Rauch
Dostałam dziś list do skrzynki…
Nie e-mail czy sms, ale taki prawdziwy – papierowy. Od kogo to może być? Jedynie od Jolki z Bydzi (zdrobniale od Bydgoszcz). Otwieram kopertę, jest raczej duża i ciężka. W środku kartki, na nich literki – opowiadanie autorstwa Antoniego Libery pod tytułem „Widok z dołu i z góry”*. Tak, rozmawiałyśmy o tym – przypominam sobie.
Przez kilka dni luźne kartki opowiadania leżą na nocnej szafce przy łóżku. Pewnej niedzieli, z samego rana, być może za sprawą marcowej zmiany czasu i wiosennego przebudzenia, chwytam za pierwszą stronę i tak już nie mogę się oderwać przez kolejne. Muszę przecież umyć zęby, zjeść śniadanie. Trzy ostatnie strony zostawiam sobie na później, jak na deser. Wychodzę z domu. Przeczytam je w promieniach słońca.
Opowiadanie jest o tym, jak ośmioletni chłopiec wspina się wraz ze swym stryjem na szczyt komina kotłowni nowobudowanej dzielnicy Żoliborz. Piękny Brzeg. Jest rok 1929. W 70 lat później mały chłopiec jako starszy już człowiek, który większość życia spędził na emigracji, powraca z Ameryki do Warszawy. Podróż do przeszłości. Epilog życia.
Jesteśmy w Lasku Bielańskim starym zwyczajem na przedpołudniowej mszy. Potem kwadrans wygrzewania się – jak jaszczurki, leżymy na ławkach przed UKSW. Jest błogo. Za to kocham niedziele. Biorę ostatnie trzy kartki opowiadania zostawione „na potem” i czytam. Deser smakuje wyśmienicie. Bohater opowiadania postanawia odwiedzić komin ze wspomnień sprzed lat. Wielki i potężny, na który wspinając się słyszał za sobą troskliwy głos: „spokojnie…powoli…”(…) Czy to o wchodzeniu pod górę było, czy o życiu w ogóle? Zetknięcie wspomnień o kominie z rzeczywistością jest bolesne. Nic nie wygląda tak samo. Młodości ze starością również. Czy przeżyłem swoje życie dobrze? Czy wchodziłem zbyt wolno? Zwlekałem z decyzjami…
Kręci mi się w głowie… – „Jedźmy zobaczyć ten komin” – mówię do mojego najlepszego przyjaciela. Wsiadamy na skuter i w chwilę później jesteśmy na Żoliborzu. Teraz ulica Suzina. Jest. Komin jest zaraz za Kinem Tęcza. Jest inny niż się spodziewałam. Zapomniany, pozbawiony kręconych schodów, nie robi na mnie wrażenia. Dotykam z czułością jego ceglanych ścian – chcę poczuć i pozdrowić małego chłopca, który powrócił tu jako staruszek.
Czuje wdzięczność za dzisiejszą wyprawę, list od Jolki wraz z zawartością przyprowadził mnie tu – jak po sznurku. Ciekawość. Detal. Drobiazg. W tym momencie czuje, że naprawdę kocham to miasto.
* „Widok z dołu i z góry” pochodzi z tomu trzech nowel „Niech się panu darzy” (Warszawa 2013) Antoni Libera – autor znanej na całym świecie „Madame” oraz powieści „Godot i jego cień”. / info od Jolki